Czytalem kiedys pewna ksiazke. Dwoch niespokojnych obiezyswiatow ruszylo przed siebie nie wiedzac gdzie i kiedy. Chcieli poznac kawalek swiata, ujrzec to co za horyzontem i zasmakowac wielkich przygod. Marzenia targajace umysly tak wielu dla nich kazdego dnia stawaly sie rzeczywistoscia. Na dodatek wszystko dzialo sie w czasach, gdy nie istniala jeszcze szeroko pojeta turystyka. wtedy podroz taka, to jak igranie z losem. W razie znudzenia nie mozna bylo z dnia na dzien wrocic...
I tak jadac przez ten ogromny swiat ( wtedy duzo wiekszy :)) docierali do wielu zakatkow jako pierwsi nie tyle polacy, co europejczycy. Jednym z takich miejsc byly wodospady Iguazu. Opis tego co czul autor patrzac na ten fenomen natury pamietam jak przez mgle. wiem jednak, ze widok musial wywolac na przybyszach niewierygodne wrazenie. Tym bardziej, ze nie mogli ujrzec tego wczesniej na zadnym zdjeciu, czy filmie. Potezna sila, plus piekno.
Nawet dzisiaj w czasach klimatyzowanych autokarow, ktore dowiaza do celu, wygodnych metalowych sciezek i platform widokowych, czyniacych wycieczke jeszcze bardziej "przyjemna" miejsce to zadowoli zapewne nawet najbardziej wybrednego turyste. A dla amatorow spdajacej z hukiem wody, Iguazu jest niczym dla muzulmanina mekka. Nie bez przyczyny jest jedna z glownych atrakcji Ameryki Poludniowej.
Nie przepadam szczegolnie za "must see" i miejscami gdzie jezdza wszyscy, a krytykowac turystow...hmm...nie wypada, bo chociaz sam tak bym sie nie nazwal, to dla wielu nim wlasnie jestem. Tutaj jednak nawet tlumy nie przeszkadzaly cieszyc sie widokiem.
Co do ksiazki to mowa o "Okrazmy swiat raz jeszcze" Tadeusza Perkitnego.
Odwiedzajac wodospady po raz kolejny, tym razem z oczywistych przyczyn, musialem potwierdzic przed samym soba, ze jestem "specem od darmowych wejsc". I nie mam na mysli toalety na dworcu glownym. Jakis czas temu uznalem, ze co jak co, ale to co zostalo wykreowane lub stworzone czyli ujmujac dosadniej zaistnialo na ziemskim globie jest chyba po to, aby moglo byc dostepne dla kazdego. Bez wzgledu na zasobnosc portwela. Niestety jesli cos jest nadzwyczaj oszalamiajace, to cena obcowania niejednokrotnie takze jest oszalamiajaca. Rozumiem, ze trzeba z czegos utrzymac takie miejsca, aby przyszle pokolenia tez mogly spojrzec i sie zachwycic. W przeciwnym wypadku grozi im zadeptanie i zasmiecenie. Coz, bywam czasem realista i zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy jest eko. A poniewaz ja jestem i szkodzic przyrodzie nie mam zamiaru, to placic wygorowanych cen nie zamierzam. Juz slysze glosy, ze darmozjad i wogole... Na szczescie nie kazdy taki jest, wiec parki nadal sa czyste i piekne :) I ja zadowolony, bo dostalem, to co chcialem...
Tak wiec otwarcie przyznaje, ze tylko podczas tej podrozy calkowicie darmowo przechadzalem sie miedzy innymi wokol Uluru w Australii, spedzilem ponad tydzien w Torres del Paine, wpadlem z wizyta do wioski dlugoszyjnych w Tajlandii, czy ogladalem lodowiec Perito Moreno. Czasem przy wspolpracy i ogolnym porozumieniu kogos kto rozumial, ze moja skromna osoba nie doprowadzi danego miejsca do zbytniego zubozenia, a czasem nielegalnie. Nie wiidzialem w tym nic strasznego, bo przeciez nie wszystko co pozytywne jest legalne, nie wszystko calkiem legalne pozytywnym jest...ale dla dobra ogolu, nie zachecam do nasladownictwa ;)
I jeszcze jeden maly watek. Opuszczajac park spotkalem ruska, albo rosjanina. Jak kto woli... Wielki aparat na szyi, wiec pytam czy ustrzelil jakas fajna fotke. Stwierdzil, ze nie do konca, a ja mu na to, iz powinien sie cieszyc ze nadal ma czym focic :P i w skrocie opowiedzialem swoj przypadek. Uznal wtedy, ze wcale nie wygladam na przygnebionego, gdyz jemu gdy sie cos podobnego przytrafilo, to przez dwa miesiace mial depresje. A ograbili go w Szwajcarii, po powrocie z RPA (!!!)
Dodatkowo kumpel ( chyba moge go tak nazwac ) napisal, ze okradli go w jeszcze glupszy sposob niz mnie :) i nie zna osoby, ktorej by czegos w poludniowej nie skroili ;)
Pocieszajace fakty... Zabrzmialo dziwnie? Pewnie tak, ale niezbyt fajnie byc jako jedynym pokrzywdzonym :) i nawet polubilem stan "bez aparatu"...