Przyjezdzajac do jednego z najdrozszych miejsc w Azji, by obnizyc koszty, tym razem takze wykorzystuje zbawienny couchsurfing. Ta idea, oczywiscie poza wzgledami ekonomicznymi ma chyba same pozytywne strony. Poznajac dzieki temu tylu wspanialych ludzi swiat zawsze bedzie postrzegany w kolorowych barwach.
Taki wlasnie jest Shiva, hindus od dwoch lat pracujacy w Singapurze. W jego mieszkaniu spedzam tylko dwie noce, majac jednak nadzieje, ze nasze drogi jeszcze sie skrzyzuja. Czlowiek totalnie pozytywny...
Ta dosyc europejska metropolia jest na tyle czysta i zadbana, ze nawet psy spaceruja tutaj w pampersach. Wokol kwitnie konsumpcyjny biznes i z racji mojego braku parcia w ta strone, nie zabawiam dlugo w tym ucywilizowanym zakatku, tego ogromnego kontynentu.
Wyglada na to, ze przez jakis czas bede mial nowego towarzysza podrozy, gdyz na horyzoncie pojawil sie Radek ze Szczecina, a wiec wspolnie ruszamy na poszukiwanie kolejnych przygod. Na poczatek powrot do Malezji, w kierunku wschodniego wybrzeza...