Dwie godziny lotu i zjawiam sie w zupelnie innej, jakby nie azjatckiej krainie. Brak naganiaczy, wszedobylskich tuk-tukow i tego urokliwego chaosu, ktory pochlonal mnie przez ostatnie tygodnie. Stolica Malezji mimo tego jest miejscem starcia wielu kultur i narodowosci, jak na ta czesc globu dosyc czysta.
Juz po raz ostatni jestesmy w komplecie i cala czworka lokujemy sie w domu sympatycznej malezyjki, ktora chyba nigdy nie odmawia couchsurferom, ktorych w ciagu ostatnich dwoch lat bylo tutaj ponad trzystu (!) W razie braku miejsc nawet na podlodze do dyspozycji sa jeszcze namioty. Oprocz nas w tych dniach odwiedziny w tym otwartym domu sklada jeszcze spora czesc rodziny, francuz, niemiec i filipinczyk...
Przybywajac do Kuala Lumpur mamy duzo szczescia, trafiajac akurat w sam srodek odbywajacego sie tutaj raz do roku religijnego festiwalu. Cos dla fanow ekstremalnego piersingu :). Widok wystajacego z twarzy drutu z jablkiem na koncu, czy kilkunastu hakow wbitych w plecy, to w tych dniach normalka. Osobnicy tego typu w stanie odurzenia podazaja w kilkunasokilometrowej procesji, aby na koncu po pokonaniu stromych schodow doznac oczyszczenia w jaskini. Wszystko przy dzwiekach rewelacyjnej muzyki, zapachu kadzidel i kolorowej atmosferze :) To jedna z najciekawszych imprez w jakiej mialem okazje uczestniczyc, a raczej ogladac. Cos naprawde godnego polecenia...
Podroz jak wiadomo ciagle zaskakuje, ale gdy po wejsciu do jednego z tutejszych hipermarketow uslyszalem polska muzyke rozbrzmiewajaca z glosnikow, to mnie delikatnie zamurowalo:). To nic, ze byly to slowa "za oknem deszcz, a ona, ona, ona przy mnie jest":D, czyli klasyczne dicho, to jednak zrobily na mnie spore wrazenie:).
Polske przypominaly takze placki ziemniaczane w sosie pieczarkowym (mniam...), do smazenia ktorych jednak sie nie przyczynilem, gdyz siedzialem juz praktycznie na plecaku, gotowy podbijac Singapore. Tym co pichcili; dzieki :), a chcacy sledzic dalsze poczynania moich ekstowarzyszy moga lukac tutaj:
http://czaspelnienia.blogspot.com/
http://wackyard.blogspot.com/