Na wjazd do Wietnamu wybralem granice, przez ktora przewija sie niewielu, dlatego jedyny transport mogacy mnie tam zawiezc, wyrusza z samego rana. Docieram w ostatniej chwili, chociaz potrzebna jest uprzednia, mala, telefoniczna ingerwncja, aby przypadkiem nie odjechak, bez spoznionego, niewyspanego pasazera :)
Kontrola graniczna odbywa sie gladko, bez lapowki i osobistego przegladu. Byc moze, to jednak za sprawa bliskiego pokrewienstwa jezykowego Polski, z Czechami, gdyz obslugujacy mnie celnik przywiozl z praskiej krainy zasob okolo 10 slow, wiec se pogadalismy :D. Tyle szczescia nie miala jednak dwojka belgow, ktorych spotykam w przygranicznej wiosce. Od wczoraj oczekuja na jakis pojazd, mogacy ich zabrac dalej. A i kontrole mieli znacznie dluzsza...
Na szczescie w tym dniu cos wyrusza. Mozna sie jednak spodziewac mionopolu cenowego. A jakze, za przejazd do Hanoi chca 30 dolcow (!). Zeszlo do 25 i moi nowi przyjaciele placa, a ja dalej obstaje przy swoim "mam tylko karte i najblizsze miasto" :). Juz prawie odjezdzaja, gdy nagle mysl nasuwa im bankomat, znajdujacy sie gdzies po drodze. Czyli spoksem pozytywnie, wydostane sie z tej dziury.
Autobus jest oczywiscie w polowie wypelniony towarem. Czego tu nie ma? Meble, ryz, bambusy, motory, kury, dywany, glosniki, owoce...Klaksony tez graja tutaj na calego i zeby bylo jasne; w najmniej wymagajacych uzycia tego dzwieku momentach :). Do tego cala meska populacja, wypelniajaca ten publiczny srodek transportu, pali sobie na calego, co sie tylko da. Po autobusie krazy, niczym fajka metalowa rura, a reszta nie palacej zgrai, zmuszona jest do bezpretensjonalnego, biernego zaciagania, badz wystawienia glowy za okno.
Po wybraniu kasy, place "odpowiednia", bo nie ustalona tak do konca sume, ktora powinna satysfakcjonowac obie strony. Nie wszyscy sa jednak zadowoleni i aby dotrzec do Hanoi, jestem zmuszony zmienic pojazd :)
Gdy kolejna, dluuuga, nieprzespana noc dobiega konca, wbijam sie do dosyc drogiego, jak na tutejsze standardy hostelu, ktory okazuje sie byc chyba najlepsza miejscowka w stolicy Wietnamu. I kogo w progu widze? Anka. Jaki ten swiat maly.