Kolejne miasto Viang Viang, otoczone jest malowniczym, gorskim krajobrazem, troche innym niz widywany wczesniej. To piekno nie tylko my to dostrzeglismy, w miescie sporo mlodych ludzi, przyciagnietych glowna atrakcja, czyli tubbingiem. Taki sobie splyw na detkach, ktorego prozno szukac w innych rejonach tego kraju (przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo :)).
Obszar wokol miasta podziurawiony jest niczym szwajcarski ser, roznej wielkosci jaskiniami. Znow wypozyczamy motorek i w droge. Czas na eksploracje. Wystarczylo wejsc do jednej malo popularnej i nie odwiedzanej przez tlumy, aby przypomniec sobie, ze azjatycka fauna jest wszedobylska. Brak chetnych do wspolnej penetracji nie przeszkadza mi zbytnio, wiec z czolowka na glowie, schodze w ciemnosc na spotkanie kolejnej przygody. Po chwili mam przed oczami pokaznych rozmiarow gada. Dlugosc jakies 2,5 metra, a ja mu prawie staje na glowie. To chyba najwiekszy, krotkotrwaly hardkor jaskiniowy jaki przezylem. Lubie herpetologie, ale laczenie tego z grotolazja :) Przez jakis czas moja wyobraznia z kazdego dzwieku lub liany, uklada obraz wijacego sie stworzenia :D Zycie to ciag dziwnych doswiadczen...