No i ruszylismy :) Najpierw nocny autobus do Warszawy, podczas ktorego mimo ogromnej ochoty na sen, nie bardzo potrafiem zmruzyc oczy. A potem, po kilku godzinach lazenia po miescie, wreszcie siedze w samolocie. Na poczatek kierunek Monachium, gdzie praktycznie w ostatniej chwili ladujemy sie na poklad kolejnego airbusa. Teraz to juz chyba zadne niesprzyjajace okolicznosci nas nie zatrzymaja. Lecimy do Azji. Wow :)))))