Geoblog.pl    rangzen    Podróże    dlugo i daleko    zatrzesienie
Zwiń mapę
2009
16
lip

zatrzesienie

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Milford Sound
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 36796 km
 
Nowozelandzka zima okazuje sie byc dla mnie wyjatkowo laskawa. Juz od dwoch tygodni kazdego dnia na niebie pojawia sie slonce. Jedynie nocami temperatura uprzykrza troche przebywanie w tym pieknym kraju. Na szczescie okazji do testowania mojego letniego ekwipunku biwkowego jest niewiele. Couchsurfing sprawdza sie wysmienicie, a nawet jesli nie mam zapewnionego noclegu, to w ostatniej chwili z reguly trafia sie ktos majacy jakies wolne lozko.
Zeszla noc spedzilem jednak na trybunach niewielkiego stadionu, wpatrujac sie w rozgwiazdrzone niebo. Po kilkudniowym dosyc imprezowym pobycie u grupki zwariowanych i przezabawnych kiwi uznalem, ze czas sie troche pomeczyc. Do lask wraca karimata...
Brak przyjemnego ciepla z kominka daje sie we znaki szczegolnie rankiem. Szybko jednak dochodze do siebie, bo oto nowy dzien, nowe wyzwania i przygody. Jestem przeciez w Queenstown, swiatowym centrum sportow ekstremalnych, ktore jednak najwyzszy czas opuszczac. Za duzo turystow, przez co miasto w moich oczach traci troche swoj urok.
Poczatkowe zamierzenie udania sie na kilkudniowa gorska wyrype, po dluuugiej probie dostania sie stopem do poczatku szlaku, odchodzi w zapomnienie. O tej porze roku nikt sie tam nie wybiera, bo lawiny i nieprzewidywalne zmiany pogodowe odstraszaja potencjalnych smialkow. No coz, watpliwosci rozwialy sie same. I tak ochote mialem raczej srednia :)
Mija spora czesc dnia, a ja nadal kraze po okolicach. Czas ruszac dalej. Destynacja pozostaje ta sama, tylko trzy dni wedrowania zamieniam na trzysta kilometrow okreznej drogi.
Powoli udaje sie za miasto. Kciuk w gore i po minucie tkwie w autobusie. Oczywiscie darmowym. Kierowca tez kiedys jezdzil stopem...
Po kilkunastu kilometrach, ledwo zdarzylem powiedziec "thanks", a juz z piskiem opon zatrzymuje sie kolejny pojazd. Tym razem osobowy. Za kierownica mloda dziewczyna, dla ktorej jeszcze niedawno domem byla Irlandia. Kaz to kolejna osoba z zatloczonej Europy, ktora tutaj znalazla swoje szczescie.
Po dwoch godzinach jazdy i gadaniu o przyjemnosciach tego swiata laduje w kolejnym domu z kominkiem. Na poczatek kolacja i regionalne, tanie wino dla podkrecenia atmosfery :) Zapowiada sie "full romantic in the night". Steskniony dobrego kina proponuje obejrzenie jakiegos filmu. Aby bylo jeszcze bardziej bajkowo wybor pada na "Transformers". I tak wpatrzony w poczynania robotow z kosmosu na ziemskim globie, zapominam o calym swiecie...
Az nagle czuje jak kanapa na ktorej siedze zaczyna obijac sie o sciane. Przez pierwsze kilka sekund nie czaje. Mysle, ze to Kaz, ktora przed momentem wyszla z pokoju ma ochote na zarty. Dodatkowo na ekranie akcja na najwyzszym poziomie.
Dopiero po chwili dociera do mnie. To nie moja wyobraznia, ani halucynacje. Alkoholu przeciez tez jeszcze nie wypilismy zbyt wiele.
Juz caly dom sie trzesie. Wbiegajaca Kaz ma ten sam problem. Pyta tylko -Co to? Retoryczne pytanie, ale sam jeszcze nie wierzac odpowiadam -Trzesienie ziemi!!!
Mam wrazenie, ze za chwile dach spadnie nam na glowy. Wychodzimy na zewnatrz. A wiec, to nie jest film. To dziejaca sie naprawde rzeczywistosc.
Po chwili gasna swiatla. Tylko telewizor nieprzerwanie zaglusza dzwiek poruszajacych sie przedmiotow i mebli. To wszystko zaczelo sie tak niespodziewnie i rozgrywa sie tak szybko... Trwa moze minute, dwie...
Wstrzasy coraz slabsze. Stoimy naprzeciw siebie czujac, ze rytm bicia naszych serc jest duzo szybszy. -To nadal ziemia sie trzesie, czy moze moje nogi? Doslownie w tym samym momencie takze to pomyslalem. Odpowiadam -Ziemia! Wiem jednak, ze nie tylko...
Powoli emocje opadaja, ale nadal jestem pod ogromnym wrazeniem. To nasze pierwsze trzesienie ziemi.
Co jakis czas spokoj przerywaja wstrzasy wtorne. Kazde jednak coraz slabsze. Jeszcze rankim, jakby na przywitanie lodowka znow zaczela sie poruszac. Tym razem krotko, wiec to juz chyba ostatni raz. Tak dla przypomnienia, ze w naturze drzemie przeogromna sila.
W celu rozwiazania kilku nurtujacych nas zagadek dotyczacych tego niecodziennego zdarzenia, zaraz po przebudzeniu wlaczamy radio. Jeszcze wczesniej Kaz dostaje esa z Irlandii. A wiec wstrzasy musialy byc spore skoro nawet europejskie media o tym trabia... A jakze, w tym kraju tylko raz bylo potezniejsze trzesienie. Juz wiemy. Ziemia drgala z sila 7.8 w skali Richtera... To takze najsilniejsze tegoroczne wstrzasy na swiecie. Bardziej miekki grunt lub kilka stopni wiecej, a moglibysmy tonac w gruzach.
Zniszczen nie ma praktycznie zadnych. Jakies pekniecia na scianach, czy towary, ktore pospadaly z polek, to jedyne szkody. Mimo, iz wstrzasy byly odczuwalne w odleglosci kilkuset kilometrow od epicentrum, to miasteczko do ktorego trafilem zeszlego wieczoru znajdowalo sie najblizej. Dokladnie przy samym fiordzie, z ktorego wydobyl sie pierwszy niekontrolowany pomruk.
Intensywnosc tego niebywalego przezycia byla taka wielka. Zadne slowa nie sa w stanie oddac tej mieszaniny strachu i szalonej ekscytacji, ktore towarzyszyly mi podczas tych kilkudziesieciu niezapomnianych sekund. Sekund trwajacych jednak dluzej niz zwykle.
Los przeciez robi wszystko, abym mogl byc codziennie czyms zaskakiwany. Dzieki temu zycie to ciag tak niesamowitych i niekiedy dziwnych doswiadczen...a nuda, to cos co poprostu nie istnieje ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
rangzen
Tomek Biskup
zwiedził 27% świata (54 państwa)
Zasoby: 325 wpisów325 54 komentarze54 821 zdjęć821 2 pliki multimedialne2
 
Moje podróżewięcej
15.03.2013 - 04.04.2013
 
 
28.11.2008 - 31.01.2010